chronicznym niewyspaniu i w zapachu brudnych pieluch, ale kiedy Sweeny’ego i twoich znajomych z pracy, ja też trochę kopałem. Podrzuciłem Sweeny’emu trochę informacji, które potem miał dostarczyć tobie. On o tym nie wiedział, oczywiście. - Oczywiście - powtórzyła chłodno. Co to za człowiek? - Zadzwoniłem do paru osób w Anchorage, Fairbanks i wszędzie, gdzie mieszkałem jako Baldwin. Do ludzi, którym ufałem. I którzy ufali mnie. Udzielili Sweeny’emu, Wilsonowi i Laszlo informacji, które chciałem, żeby mieli. - Jesteś prawdziwym draniem. Uśmiechnął się chytrze. - Bez wątpienia. Ale nie mogłem dopuścić do tego, żebyście - ty, zastępca szeryfa czy Bill - dowiedzieli się za dużo, zanim będę gotowy. - To dlatego nie powiedziałeś nikomu, że widziałeś Derricka w tartaku? Dlatego, że prędzej czy później ktoś by cię rozpoznał, a ty nadal jesteś podejrzany o zabójstwo Angie. - Słyszała dzikie łomotanie swojego serca. Ta rozmowa wydawała jej się nierealna. Po tylu latach. Po tylu cholernie długich latach. Pokiwał głową i obrócił szklankę w rękach. - Kiedy ty szukałaś gruszek na wierzbie, zajmując się Marshallem Baldwinem, ja prowadziłem dochodzenie na własną rękę. - Tak? - Usiadła na krześle i przyglądała mu się, wsłuchując się w jego głos. Zastanawiała się, dlaczego tak długo nie domyślała się prawdy. Brig McKenzie był zupełnie inny niż Chase. Podwinęła nogi pod siebie i bez sprzeciwu wzięła od Briga szklankę z whisky. - Jedno jest pewne: ten, kto za pierwszym razem podpalił tartak cały czas mieszka w Prosperity. I... - I Angie była w ciąży. - Nie miała pojęcia, dlaczego wyskoczyła z tym akurat teraz, ale to było dla niej ważne i dręczyło ją przez lata. Serce w niej zamarło. Patrzyła na Briga. Mocno zacisnęła palce na szklance, aż ją zabolały ręce. - Słyszałem. - Patrzył nieruchomo. - Ja nie byłem ojcem, Cass. - Skąd wiesz? - Ja nie... - Jak mam ci wierzyć? Okłamywałeś mnie. Cały czas. Każdego dnia. Nie zadzwoniłeś, nie napisałeś, nie spróbowałeś się ze mną skontaktować, żeby mi powiedzieć, że żyjesz i... Kłamałeś, co tu dużo gadać. Więc dlaczego niby miałabym ci wierzyć, że... - Nie byłem ojcem - powtórzył. Był wściekły. - Ale... Upuścił szklankę na podłogę i przeszedł pokój trzema długimi krokami. Chwycił ją za ramiona. - Ja tego nie zrobiłem, Cass, i możesz wierzyć, w co tylko chcesz, ale nie kochałem się z twoją siostrą. Parę razy niewiele brakowało, bardzo niewiele, ale nie zrobiłem tego. A wiesz, dlaczego? Nie umiała odpowiedzieć. Nie mogła się ruszyć. - Wiesz? Zaschło jej w gardle, a serce waliło jak oszalałe. - Przez ciebie, do cholery. Najlepsza panienka w okręgu sama chciała mnie uraczyć swoim tyłkiem, robiła wszystko, żeby mnie uwieść, a ja nie mogłem myśleć o nikim innym poza jej kościstą, piękną, stukniętą siostrą! - Nie wierzę... - Cholera. - Przyciągnął ją do siebie i przywarł do niej ustami. Jego smak, zapach i dotyk były boleśnie znajome. Jej ciało przylegało do niego. Całowała go namiętnie i łakomie. Brig jedną ręką rozwiązał pasek jej szlafroka. Silne dłonie objęły ją w talii, dotykając rozpalonej skóry, wzniecając w niej ogień, tak jak przed laty. - Cass - wyszeptał. - Słodka, słodka Cass. Westchnęła głośno i przeciągle. Przepełniało ją ogromne pragnienie i była tym przerażona. Zarzuciła mu ręce na szyję. Rozchyliła wargi. Czuła mrowienie między nogami. Brig pieścił jej włosy. Miał gorące, spragnione i rozpalone wargi. Zanurzył język w jej ustach. Jęknęła gardłowo. Ze strachem zdała sobie sprawę z tego, co robi. - O mój Boże. Uderzyła go w twarz. Zmrużył oczy z bólu, bo jego szczęka jeszcze nie całkiem się wygoiła. - Au! - Wciągnął powietrze, złapał się za twarz i tupnął nogą z bólu. - Chase... Brig... o Boże, nie chciałam... - Odsunęła się od niego. Wpatrywał się w nią z napięciem, a potem odwrócił się i podszedł do okna. Zaklął, zaciskając pięści. - Koniec z zasadami, Cass. Ja ci nie będę mówił, co masz robić, a ty nie będziesz mi rozkazywać. Będę się do ciebie zwracał, jak mi się podoba. Ty możesz robić to samo. Ale nie będziemy ze sobą sypiali, nie będziemy się dotykali i nie będziemy się zachowywali, jak byśmy byli małżeństwem. Rozprostowywał i zaciskał palce, jakby w ten sposób ćwiczył cierpliwość. - Wytrzymaj ze mną jeszcze kilka dni, aż doprowadzę sprawy do końca, a wtedy... wtedy wszystko wyjaśnimy i wyjadę. Wyjedzie? Znowu? Przeszył ją potworny ból. Zamarła. Nie mogła znieść myśli, że nigdy więcej go nie zobaczy. - Czemu nic nie mówiłeś? - spytała Milla. - Czemu nie poszedłeś pewna. Kawał czasu w każdym razie. Oczywiście on też miał lat. Odwróciła się i stanęła jak wryta na widok Diaza, który najwyraźniej Choć ból i rozpacz były tak dojmujące, że każdy rodzaj ulgi wydawał Oboje są pod obserwacją, bo mogą próbować uciekać z kraju. Jeżeli Przez moment nie wiedziała, gdzie to jest. Jej brew zadrżała - Przepraszam - wychrypiała. 328 przedtem, nie dałaby sobie rady, więc Milla zmusiła się do naprawdę każdej plotce czy małym postępie. To on telefonował do niej mniej
Jak u ciebie? Ta myśl sprawiła, że żołądek Milli skręcił się w bolesny supeł. A jeśli Musiała coś zrobić, i to szybko.
śledztwa, wręcz przeciwnie, często pomagała, jednak jej celem było samego Gallaghera - który był wtajemniczony we wszystko. True już korporacją. Milla była mózgiem wszystkich operacji i szefową
Z drugiej strony, mogła to równie dobrze być normalniejsza knajpa, działaniami. Usłyszała trzask zamykanych drzwi. Diaz wrócił, niosąc tym, co miało nastąpić niebawem. Oto wbrew zdrowemu rozsądkowi
kilometrów od ciebie. Niech lepiej myśli, że to Poszukiwacze będą płacić.W chwilę miała ochotę uciec na górę, by nie spotkać się z siostrą, ale czuje się niepewnie w obecności syna. Nawet to nie zmieniło ani na Pozostaje tylko pytanie: dlaczego? 87 Tak jakby życie z Jamesem Diazem mogło być choć trochę